Mam 30 lat, jestem żoną wspaniałego faceta. Jesteśmy razem prawie połowę mojego życia co daje mi przywilej do stwierdzenia, że znam Tego gościa jak nikt inny. Jest nam razem cudownie. Uwielbiam z nim spędzać każdą wolną chwilę, ale cenię też swoje własne towarzystwo. Żyjemy daleko od rodziny, ale zarabiamy duże pieniądze, spełniamy marzenia i zachcianki bo nas na to stać. Prowadzimy spokojne, może nawet według niektórych leniwe życie. Jest spokojnie, bywa leniwie – przewidywalnie wręcz. I wiecie co od 8 lat walczę o to, że to wszystko legnie w gruzach. Leżałam sobie dzisiaj w łóżku. Jest kwarantanna przez tego zjeb.nego koronawirusa. Szanuję to bo wiem, że jestem zagrożona przez moją kurację immunosupresyjną. Dlatego siedzę na dupsku, co może się skończyć wymianą całej garderoby na rozmiar większy – minimum rozmiar większy. Przeżyjemy to jakoś – właśnie bo lepiej mieć wielką dupę i żyć jak umrzeć jako fit laska. No dobra, ale do brzegu. Siedzenie w domu sprzyja przemyśleniom. Wiecie dużo czasu to w głowie się te myśli tam kotłują. Zatem leżę sobie w tym łóżku o 11.30 obok stała ekipa czyli mąż i koty. Totalna błoga cisza, ramię ukochanego i jedne co muszę zrobić to zadecydować czy zrobić jajecznicę na śniadanie czy tosty. Tak kochani ja nic nie muszę więcej bo od mojej decyzji nie będzie zależało niczyje życie. Nikt nie przyjdzie do mnie po raz setny z „Maaaamoooo” na ustach. Nikt nie będzie ode mnie wymagał tego, żeby zorganizować mu czas, pożywienie, przetrwanie. I ja staram się te 8 lat o to żeby o godzinie 11.30 w niedzielę być już od 5 godzin na nogach, po 57 przesłuchaniu „Baby shark tuturutututu” i po 3 próbach wciśnięcia choć grama warzyw i wartościowego w moim mniemaniu jedzenia, by dzieciak nie był na fazie węglowodanowego szału. Staram się o to, że 5 minut ciszy będzie zwiastowało armagedon i apokalipsę. Chcę na własne życzenie nie wysypiać się i zapomnieć na wiele miesięcy o spontanicznym byciu tylko we dwoje. No wiecie na Waszym miejscu to pomyślałabym że jestem wariatką. I tak reasumując. Ja wiem że to jest frustrujące, ta cała kwarantanna. Bo idzie dostać koronapierdolca z przerzutką siedząc w 4 ścianach z „bombelkami”. Tylko pomyśl sobie, że są tacy ludzie na świecie, którzy oddaliby wszystko żeby znaleźć się na Twoim miejscu. #zostańwdomu
Zgadzam sie z Tobą. Znam to uczucie, kiedy 5 rok starasz sie o dziecko a wszyscy wokoło narzekaja na swoje dzieci, jaki to straszny „obowiazek” i jak maja dość. Nikt nie zrozumie jakie to uczucie jesli tego nie przeżyl, nikt nie zrozumie tej glupiej zazdrosci kiedy ktos nawet bliski spodziewa sie dziecka.
PolubieniePolubienie
Wiesz co każdy ma prawo być zmęczony tą sytuacją. Tylko wkurza mnie sianie takich negatywnych emocji. Teraz powinniśmy się wspierać i myśleć o innych. I kochana jeszcze dla nas zaświeci słońce – przetrwamy to :*
PolubieniePolubienie
Doskonale cię rozumiem i twoje uczucia. Chodź mam jedno dziecko, które czasem daje w kość to smutek mnie ogarnia że jest on sam. Nie z naszej decyzji ale życie tak się ułożyło. Chodź wszystko przed nami , przed tobą zresztą też to jednak jakiś żal i niesmak pozostaje.
PolubieniePolubienie
Kochana lekko nie jest, ale nie możemy się poddawać. Trzymam mocno kciuki za Was i cieszcie się sobą bo to ogromne szczęście mieć obok siebie bliskich ludzi. Ja codziennie cieszę się tym co mam i dziękuję za to 🙂
PolubieniePolubienie