Ciężka artyleria na koralowe niesubordynowane jajniki PCOS
Kiedy ponad pół roku temu lekarz mi zasugerował, że moje koralowe jajniki z PCO są w opłakanym stanie lekko się podłamałam. Tyle lat leczenia, diet, suplementów, ziółek, zdrowego trybu życia, a te patologiczne parzyste narządy staczają się do rynsztoka płodności. Nie wiem czy byłam bardziej wściekła, smutna czy zrezygnowana. Mieszkając za granicą i posiadając takie nad produktywne, nadgorliwe i nadpobudliwe w produkcji torbieli jajniki szanse na ciąże są równe wygranej w totolotka. Oglądając obraz USG z moim ginekologiem miałam wrażenie, że niedługo to te jajeczka się tam nie będą mieścić. Zupełna niesubordynacja. No i jak tu zaradzić. Przecież nie da się wysłać ich do ośrodka szkolno-wychowawczego w celu resocjalizacji. Może gdyby była dostępna jakaś psychoterapia, albo chociaż jakaś grupa wsparcia. No nie ma absolutnie żadnych dostępnych metod wychowawczych. Zero posłuchu i autorytetu. Dlatego, doszliśmy z lekarzem do wniosku że nie ma na co czekać – czas na laparoskopię. Trzeba było uderzyć z grubej rury i wytoczyć ciężką artylerię w postaci groźnie brzmiącego zabiegu kauteryzacji.
Czym jest ta tajemnicza kauteryzacja.
To zabieg polegający na termicznym, laserowym lub chemicznym usunięciu patologicznej tkanki. W przypadku jajników wykorzystywana jest metoda elektrokoagulacji. Z racji tego, że jest on wykonywany metodą laparoskopową, uznaje się go za metodę mało inwazyjną. Jak wygląda przebieg całego wydarzenia? Nie ma pojęcia bo spałam, ale lekarz mi wszystko opowiedział. W okolicach dołów biodrowych wykonuje się dwa małe nacięcia, którymi wprowadzane są kamera i koagulator. Trzeci otwór wykonuje się w pępku. Wpuszczany jest tamtędy do jamy brzusznej dwutlenek węgla, co ułatwia to dostęp do wszystkich narządów. Za pomocą kamery lekarz może dokładnie ocenić stan naszych organów. Natomiast koagulatorem wykonuje się mini nacięcia w osłonie jajnika i wiązką prądu usuwa torbiele i wadliwe komórki jajowe. W zależności od planu operacji i jej przebiegu czas trwania jest szacowany od 30 minut do 2 godzin.
Ciążooporna laparoskopia
U mnie oprócz zabiegu kauteryzacji, wykonano również sprawdzenie drożności jajowodów, a także odkryto i usunięto ogniska endometriozy i cystę na jajniku. (o mojej endometriozie napiszę w oddzielnym wpisie). Całe szczęście zdecydowałam się na żel anty-rozrostowy co przy oczyszczaniu z endomendy jest wręcz wskazane. Nigdy nie wiadomo co tam w środku się czai więc na wszelki wypadek lepiej dopłacić. W porowananiu do powikłań to groszowe sprawy.
Otrzymałam wiele zapytań o to jak długo dochodzi się do siebie po operacji. No tyle ile trzeba. Nie ma uniwersalnej odpowiedzi. Każda z nas jest inna, dla jednej ból głowy to powód do łyknięcia garści tabletek, druga będzie wolała przeczekać. I nikt tu nie popełnia błędu, próg odczuwania bólu to sprawa indywidualna.
Po kolei jednak. Dzień przed zabiegiem dostałam do wypicia 3 litry wody z lekiem przeczyszczającym. No nie był to najlepszy drink w moim życiu, ale przeżyłam. Wieczorem dostałam zastrzyk z heparyny i tabletki nasenne. Największy stres nie wiązał się wtedy z tym że będą mnie na następny dzień kroić tylko z tym żeby nie zaspać do kibla jak przydusi. Wszystko całe szczęście poszło zgodnie z poczuciem godności osobistej. Rano w ramach animacji i atrakcji tego przybytku zwianego szpitalem dostałam jeszcze lewatywkę oraz zestaw do mycia. To taka specjalna gąbka nasączona środkiem dezynfekującym. A oczywiście wymagana jest tam na dole fryzurka na osiedlowego Pszema czyli łysa pała. Na operacyjną wzięli mnie około 11.30. I do tego momentu trzymałam się świetnie, w windzie dopadła mnie panika. Leżąc na stole operacyjnym byłam już tak ekstremalnie przerażona, że anestezjolog zaniechał jakichkolwiek pogaduszek i uśpił mnie w 3,5 sekundy. Tyle z przebiegu samej głównej atrakcji pamiętam. Na sali pooperacyjnej, kiedy wybudziłam się dostałam mega turbo mieszankę leków przeciwbólowych, więc nie odczuwałam bólu. Większym problemem było dla mnie pragnienie. Nie mogłam się ruszać przez 2,5 godziny, a po dłuższych negocjacjach dostałam łyżkę wody. Po narkozie mogą wystąpić wymioty dlatego chuchają na zimne i dopóki się nie usiądzie nie można nic spożywać. Po przewiezieniu mnie na moją salę po kilku godzinach byłam już pionizowana. Wtedy też wyciągnięto mi cewnik. Pielęgniarka zaprowadziła mnie do łazienki i pozwoliła wziąć prysznic. Wieczorem podłączono mi jeszcze dwie kroplówki z ketonalem, więc spałam jak dziecko. Na drugi dzień po wszystkim około 13 dostałam wypis i pojechałam do domu. Całe szczęście ominął mnie ból gardła po rurce intubacyjnej i ból pleców od gazu. (lekarz wypuszcza z jamy brzusznej wpuszczony wcześniej gaz, ale nie jest w stanie zrobić tego w 100%. Niestety u mnie skumulowało się wszystko pod żebrem i utrudniało mocno oddychanie. Czułam jakby złapała mnie kolka, całe szczęście po około 2 dobach gaz się wchłonął. Chodzenie zaraz po zabiegu to również sprawa kontrowersyjna. Jest mocno utrudnione przez to że nie można się wyprostować. Pierwsze 3 dni od wyjścia ze szpitala były dla mnie trudne, czułam duży dyskomfort i ciągnięcie w podbrzuszu. Potem z każdym dniem było co raz lepiej. Po dwóch tygodniach gdyby nie dwa malutkie blizny, które są już praktycznie nie zauważalne mogłabym zapomnieć o wszystkim.
Jakie są zagrożenia. Laparoskopia i kauteryzacja niesie ze sobą oczywiście ryzyko, jak każda operacja. Po pierwsze są wykonywane pod pełną narkozą, to samo w sobie jest obciążające dla oganizmu. Po drugie nie oszukujmy się ktoś grzebie nam w brzuchu. Wypadki się zdarzają i musimy być tego świadomi. Po trzecie podpisujemy zgodę, na otwarcie jamy brzusznej w przypadku jeśli stwierdzone zostaną jakieś patologiczne zmiany i nieprawidłowości (nie zawsze)
Po czwarte musimy się liczyć z tym, że kauteryzacja może zmniejszać rezerwę jajnikową. Koagulant nie jest super precyzyjnym narzędziem. Podczas usuwania zmian nieprawidłowych może uszkadzać również prawidłowe tkanki. Tak samo jest z komórkami jajowymi. Dlatego tak ważne jest wykonanie badania AMH przed operacją. Moje wynosiło ponad 7 więc nie było wielkiego zagrożenia, że rezerwa zmniejszy się do niepokojąco niskich wartości.
Dzisiaj jestem 2,5 miesiąca po zabiegu. To mój drugi cykl i widzę pewną poprawę. Wcześniej marne objawy owulacji obserwowałam dopiero między 16-20 dc. Dzisiaj mamy 12 dc i od dwóch dni płodny śluz. To już ogromny sukces. Na resztę rezultatów musimy poczekać.
To by było na tyle. Jeśli macie pytania piszcie śmiało.
Zapraszam Was do współtworzenia i obserwowania moich mediów społecznościowych. Im Was więcej tym większa motywacja dla mnie do tworzenia. Jeśli podoba Ci się u mnie zostaw po sobie ślad w postaci komentarza, kciuka w górę, lub serducha.
[…] Proponuję Pani Kauteryzację – Czy Pan chce mnie obrazić? LAPAROSKOPIA […]
PolubieniePolubienie