O mojej endometriozie dowiedziałam się przypadkiem. Nic absolutnie nic nie wskazywało na to, że jakiekolwiek ogniska mogą się tam gdzieś czaić – a jednak. 3.10.2018 roku weszłam ze spuszczoną głową w grono endomendoposiadaczek. Właściwie dowiedziałam się o tym akcesie członkowskim, dzięki laparoskopii.
„Endomenda jest jak film, tani klasy „B”,
Strasznie się szwenda w nim w nieciekawym tle,
Scenarzysta forsę wziął, potem zaczął pić
I z poczęcia wyszło dno, zero, czyli nic.” to by była piosenka tytułowa serialu
Endometrioza to taka podstępna menda. Rozmawiając z koleżankami, które w endoklubie są od dawna byłam pewna, że to zawsze miesiączki rodem z Teksańskiej masakry piłą mechaniczną, wgryzanie zębów w tynk z bólu. Okazuje się, że nie. Oto ja przykład endoposiadaczki, która całe życie miała skąpe miesiączki i prawie bezbolesne. Dobra ale czym właściwie ona jest, bo objawy jak widzicie jednoznaczne nie są. W sieci jest milion fachowych opisów gruczolistości macicy i tym podobne. Ja postaram się tak jak chłop krowie na rowie. Podczas miesiączki krew wraz ze złuszczonym endometrium powinno wydostać się w całości na zewnątrz. U endobabek macica nie oczyszcza się w całości. Błona śluzowa przerasta i wędruje sobie zaliczając taką jakby cofkę. I tak sobie wpadnie w odwiedziny do jajowodu. Zahaczy jelitko. Ogólnie lubi zwiedzać, część domatorek oczywiście mości się z powodzeniem w macicy i ma się całkiem dobrze. To oczywiście scenariusz dalszych sezonów serialu pt „Endomenda mi się szwenda”. U mnie to taki wstęp do całej akcji był. Taki jakby odcinek pilotażowy. I mam nadzieję, że chirurg się zabawił dobrze w producenta i zdjął z anteny na zawsze tę telenowelę. I uciął wszelkie zapędy tej marnej aktoreczki.
Niskie estrogeny i ca125 w normie – a jednak…
U mnie za rozwój endometriozy były odpowiedzialne nieregularne cykle i stare, zjełczałe endometrium. Bo jak cykl trwa 49 – 60 dni to ja się w sumie trochę nie dziwię. Ono to tak chyba już z tych nudów sobie pospacerowało. Taka migracja rodem z czasów Mojżesza, który wyprowadził lud Boży z Egiptu. Tak szli, szli, szli i końca nie było widać. Szukali tej ziemi obiecanej i tyle czasu nic to i po drodze gdzieś tam się osiedlali Ci którzy wątpili. No i tak samo właśnie podczas tych kombo cykli zachowywała się ta moja błona śluzowa. I to wiecie to taka menda cichograjka. Nic zero sygnału. Żeby chociaż raz dała o sobie znać, tak żeby się czerwona lampka zapaliła. Byłam przekonana, że z moim super niskim poziomem estrogenów i prawidłowym ca125 to ostatnie co mnie może spotkać. I znów mnie życie zweryfikowało. Można? Mi nuda nie grozi. Mój organizm o to dba na każdym kroku. Gdyby był taki konkurs: Mam talent, albo Zaskocz mnie w kategorii zachodzenie w ciążę mogłabym dotrzeć do finału.
Jest wiele teorii powstawania endometriozy. Jedna szuka podwalin w genach, inna w „naturze” trzecia w autoimmunologii. I chyba każda jest prawdziwa. U mnie to prawdopodobnie natura – czyli kwestia nieodpowiedniego oczyszczania się podczas miesiączki. Nie możemy jednak wykluczyć, że problem leży w immunologii, która u mnie jest lekko niesubordynowana. Póki co pozostaje mi dieta przeciwzapalna, obserwacja i dążenie do uregulowania cykli. Na razie idzie mi wybornie. Pierwszy raz w życiu miałam tak książkowy cykl co napawa mnie nadzieją. Lekarz który mnie operował zapewnił mnie że zmiany były łagodne i jeśli będę stosować się do zaleceń mam duże szanse na to, że nie wznowią u mnie emisji serialu „Endomenda mi się szwenda”.