Dostałam wiele wiadomości o Waszych wyobrażeniach islandzkiej zimy. Postanowiłam Wam zrobić takie małe zestawienie, które wynika z moich obserwacji. Jeśli macie więcej pytań to piszcie mi koniecznie.
Islandia zimą to 6 metrowe zaspy śniegu, 30 stopniowy mróz, i depresyjna pogoda MIT
Tu sprawdza się cały rok powiedzenie jeśli nie podoba Ci się pogoda poczekaj 5 minut. Nie można się tu nudzić. Owszem dzień jest krótki, jeśli jest pochmurno w drugiej połowie listopada i w grudniu praktycznie w ogóle nie robi się jasno. Najtrudniejszy jest teoretycznie grudzień kiedy tych jasnych godzin jest najmniej, najkrótszy dzień od wschodu do zachodu trwa 3:33 minuty. Rekompensują nam to jednak przygotowania do świąt. Większość domów jest pięknie przystrojonych i jeśli tylko dopisze szczęście i leży trochę białego puchu jest całkiem uroczo. Owszem idzie czasami zwariować kiedy przez dwa tygodnie pada i wieje. Nie jest to miejsce dla kogoś dla kogo szklanka jest do połowy pusta. Tu trzeba nabrać dystansu, przestać planować i cieszyć się drobiazgami. Ja staram się naładować pozytywną energią każdego pogodnego dnia. Takiego jak na zdjęciu.
Zima jest tu nieprzewidywalna. PRAWDA
Jednego dnia nasypie 2 metry śniegu drugiego całkiem możliwe, że przyjdzie odwilż, trzeciego siarczysty mróz tworząc grubą skorupę lodu. Często zdarzają się ujemne temperatury w dzień i plusowe w nocy. Czyli zupełnie odwrotnie do tego co znamy z własnego podwórka. Oczywiście wiele zależy od regionu wyspy. Mieszkam tu 4 lata i jest to moja 4 zima . Widzę pewną zależność, która do dzisiaj mi się sprawdza. Co druga zima jest śnieżna i mroźna. Ta póki co jest łaskawa.
Tu główną rolę gra wiatr. PRAWDA
Nie warto polegać jedynie na wskazaniach termicznych czy opadach. Jeśli wieje to weryfikuje wszystko. Przykładowo -5 bez wiatru to całkiem przyjemna aura. +5 i silny wiatr 30m/s = nie wychodź z domu jeśli nie musisz. 0 i wiatr 30 m/s plus śnieg = nie wychodź z domu nawet jak musisz. Pierwszy raz w życiu widziałam deszcz padający w poziomie a czasami nawet w górę, oraz znikające wodospady. Kiedy w Polsce wiatr 80 km/h to powód do wydania ostrzeżeń tu bywa to normą. Naprawdę trudno jest opisać to słowami, trzeba to przeżyć. Moim wyznacznikiem wiatru jest to kiedy uniemożliwia mi przemieszczanie moich 60 kg. Kiedy próbuję zrobić krok na przód pod wiatr i mogę z powodzeniem zrobić pozę z Titanica na kadłubie statku i nie przewracam się to oznacza że wieje mocno. Drugi sposób – kiedy chcesz jechać prosto samochodem a kierownica w aucie musi być skręcona to również oznacza, że wiatr daje czadu.
Zimą nie da się jeździć po Islandii. MIT
Da się podróżować po wyspie ale… Często pogoda krzyżuje plany podróżnych dlatego bardzo ważne jest – nie tylko zimą kontrolowania komunikatów wydawanych przez islandzkie biuro meteorologiczne oraz zarząd dróg. Kiedy piszą że nie jechać to po prostu odpuścić. Tu nie wydają ostrzeżeń na wyrost i nie sieją paniki na zapas. Korzystanie z usług służb ratowniczych i pomocy drogowej do tanich nie należy więc w tej kwestii dajmy fory rozumowi i zdrowemu rozsądkowi. Tyczy się to również oznaczeń dróg. Jeżeli widzimy znak zakaz wjazdu samochodów bez napędu 4×4 to nie pchamy się na siłę „bo co ja nie dam rady”. Jeśli wypożyczamy auto sprawdźmy czy jest ono wyposażone w opony z kolcami oraz w jakim stanie są kolce. Od listopada do połowy kwietnia (czasami dłużej), na wyspie można a nawet wypada jeździć na kolcach. Wiele razy uratowały mi one cztery litery, kiedy na lodzie wiatr spoliczkował mi samochód na jakiejś przełęczy.
Jak mróz to Zorza gwarantowana MIT
Po pierwsze powstanie zorzy nie jest zależne od temperatury powietrza tylko aktywności słońca. Na stronie islandzkiego biura meteo możemy obserwować jaki stopień aktywności jest prognozowany na najbliższe godziny. W skali od 0-9 najczęściej widzimy taką 2-3.
Po drugie jest w tym trochę prawdy, ponieważ duży mróz jest powiązany z wyżową pogodą i bezchmurnym niebem. A jak nie ma chmur mamy szansę na zobaczenie tego zjawiska.
Po trzecie bezchmurne niebo to nie jest zawsze 100 % zorza, ponieważ patrz wyżej. Jest to zależne od aktywności naszej gwiazdy.
Po czwarte ja jedną z ładniejszych zórz widziałam we wrześniu kiedy było całkiem ciepło. A najładniejszą – taką która zapiera dech w piersi i wyciska łzy z emocji w marcu 2017 roku (7-8 w skali). Wg mnie to właśnie wiosna czyli marzec kwiecień to najlepsze miesiące do obserwacji. Ale podkreślam, że to nie stanowi reguły. Przez 4 lata widziałam może 4 razy takie zorze, które zrobiły na mnie takie mega hiper wow (marzec, koniec sierpnia, grudzień i kwiecień). Moi rodzice mieli okazję zobaczyć zorzę (taka 2 w skali meteo) będąc u nas w drugiej połowie września i gdybyśmy im nie powiedzieli mogliby ją pomylić z chmurami. Bardzo często wychodzi ona o wiele wyraźniej i ciekawiej na zdjęciach jak w rzeczywistości.
Dlatego nie polecam wydawania milionów monet na wycieczki typu „Upoluj zorzę” Bo nie ma gwarancji, że się ją zobaczy. O wiele lepiej upolować sobie tanie bilety na Islandię w sezonie zimowym śledząc prognozy pogody. Zwiedzić przy okazji okolice stolicy i w ten sposób próbować złapać „światło północy” uciekając od świateł miasta kilka kilometrów poza granice metropolii.
Islandia to opustoszałe wioski PRAWDA
Jest w tym trochę prawdy. Całą wyspę zamieszkuje około 330 tys mieszkańców z czego 2/3 w rejonie stołecznym. Często w godzinach pracy 8-16 nie uświadczysz żywego ducha w małej miejscowości. Jeśli ktoś się przechadza to jest to albo matka z małym dzieckiem albo to turysta. Islandczycy nie są fanami spacerów i nawet w weekendy ciężko jest tu zaobserwować całe rodziny spędzające czas na świeżym powietrzu.
Jest cały czas ciemno i nie da się zwiedzać MIT
Dzień jest krótki to fakt, ale to nie uniemożliwia zwiedzania wyspy. Nie polecam jednak w okresie od listopada do stycznia wypuszczać się dalej jak 300 km od bazy wypadowej. Jeśli rezerwujemy noclegi miejmy na uwadze to jak często zmienia się tu pogoda i że jest ona nieprzewidywalna. Ja znając się z wyspą już dość dobrze, polecałabym w tym okresie zwiedzanie raczej okolic rejonu stołecznego. To najbezpieczniejsza opcja.