Niepłodność IDIOTyczna yyy idiopatyczna – kliniki zarabiania na niepłodności

Naprotechnologia – głównie modlitwa i metoda kalendarzykowa, czy fachowa pomoc i diagnostyka?

O naprotechnologii usłyszałam pierwszy raz jakieś 5 lat temu. Pomyślałam wtedy, że to ściema. Potrafiłam, przecież obserwować swój organizm, temat śluzu, temperatury opanowałam do perfekcji. Po za tym już raz byłam u takiego lekarza, ba profesora we Wrocławiu, który skasował 3 stówki za wizytę i nic nowego nie wniósł do sprawy. Zbadał mnie, popatrzył w wyniki, pomacał cycki i powiedział że jestem zdrowa i mamy się modlić i wierzyć. Tak właśnie postrzegałam lekarzy, którzy zajmowali się naprotechnologią. Prędzej w wyobraźni widziałam szamana siedzącego w wigwamie i odprawiającego modły, jak wykwalifikowanego dyplomowanego doktora. Oczywistym dla mnie było, że postęp medycyny który oferuje nam metody rozrodu wspomaganego to nasza przyszłość. I trafiliśmy do jednej z wrocławskich klinik. Oczywiście pierwsza diagnoza to niepłodność idioTYCZNA yyy tzn idiopatyczna. Zero badań i ewentualnego drążenia tematu. Nie było dla nas żadnej szansy, oprócz inseminacji i in-vitro. No cóż mądre doktory mówią to ciążooporni słuchają. Oczywiście zalecono przed planowanym zabiegiem badanie hsg, wymazy z cewki moczowej, pochwy oraz badania krwi w kierunku m.in. cytomegalii. Pół roku po pierwszej wizycie w klinice podeszliśmy do inseminacji. Co jak się potem okazało od początku było skazane na porażkę. Dlaczego? Po pierwsze ze względu na moją trombofilię – która jeszcze wtedy nie była zdiagnozowana czarno na biały. Na podstawie moich wyników i wywiadu rodzinnego można było z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać, że mam problemy z krzepliwością krwi (o trombofilii szerzej w innym wpisie). Agresywna stymulacja owulacji i progesteron, który brałam po bez żadnego zabezpieczenia przeciwzakrzepowego były skrajnie nieodpowiedzialne. Po wszystkim mój organizm do względnej równowagi dochodził kilka miesięcy nie mówiąc tu o psychice i emocjach.

Pół roku później i meksyku jaki dział się w moim niezbyt wielkim ciele, doszliśmy z mężem do wniosku, że spróbujemy gdzie indziej. Napisałam do lekarza u którego leczyło się kilka znajomych nam par. Wszyscy od kilku lat, nie przespali ciągiem całej nocy z powodu kupek, zupek, kolek, ząbków, skoków rozwojowych, buntów 2-latka, 3-latka itd. Wysłałam wszystkie nasze wyniki i po kilku dniach otrzymałam odpowiedź zwrotną. Wstępne rozpoznanie plus skierowanie na szereg badań. WSZYSTKO się potwierdziło. Problemy z metylacją witamin, trombofilia (MTHFR LEIDEN V i PAI), zaawansowane pco, nietolerancje pokarmowe, słabnące czynności tarczycy podejrzenie hashimoto (w rezultacie zdiagnozowana niedoczynność), problemy z homocysteiną, oraz oczywiście problemy z owulacją. Sporo jak na zdrową idiopatycznie niepłodną nie? Pierwsza wizyta trwała ponad 1,5 godziny. Powinniśmy być razem, ale mój mąż nie dostał urlopu. Tak leczenie naprotechnologiczne obejmuje parę a nie tylko kobietę. Otrzymaliśmy stos zaleceń, spis suplementów, leków i zastrzyk wiary i motywacji. Nie takiej jak do tej pory u każdego lekarza. Szczerą opinię i brak ściemy. To uchroniło nas przed rozczarowaniem. Od razu było powiedziane, że to wszystko może potrwać. I trwa dalej. Dopiero ostatnie wyniki, które robiłam we wrześniu rozpaliły na dobre światło nadziei. Każda moja wizyta w kraju to szereg badań i plan leczenia na kolejne miesiące. Dzięki doktorowi jak już pisałam przeszłam niedawno zabieg laparoskopii. Podczas, której sprawdzono drożność jajowodów, usunięto cystę, odkryto i usunięto ogniska endometriozy oraz „poprawiono jajniki”. (podlinkuję Wam wpis niżej).

Przyznam się jednak Wam do czegoś. Nauczona doświadczeniem i patologicznym wręcz brakiem zaufania do lekarzy, postanowiłam skonsultować „napro”diagnozy z kilkoma innymi lekarzami. W ciągu 1,5 roku wybrałam się zatem się do diabetologa, endokrynologa, angiologa, hematologa oraz dwóch innych naprotechnologów. Wszyscy na podstawie moich wyników byli zgodni odnośnie zaleceń. Największe wrażenie na nas zrobiła ostatnia wizyta u jednego z naprotechnologów. Byliśmy na niej obydwoje i trwała ponad 5 godzin. Zostałam zbadana od stóp do głów: usg tarczycy, piersi, usg narządów rodnych, analiza wydzieliny, cytologia plus analiza WSZYSTKICH wyników i skrupulatne ich zanotowanie. Doktor potwierdził że wszelkie zalecenia mojego prowadzącego ginekologa są trafne i on nie zmieniałby nic. Dlatego jestem spokojna i w końcu wierzę, że to ma sens.

Teraz pewnie wielu zwolenników klinik i przeciwników naprotechnologii mnie zaatakkuje. Ciążooporna tak wierzy w napro a w ciąży nie jest. Leczenie naprotechnologiczne trwa 2 lata. Rok trwa ustabilizowanie parametrów i dojście do równowagi hormonalnej. Pamiętajmy jednak, że to nie są sztywne daty. Jednej parze zajmie to 6 miesięcy innej 15 miesięcy. Ja mieszkając za granicą nie mam dostępu do comiesięcznej diagnostyki usg, laboratoryjnej i pomocy lekarskiej. Polegamy na tym co ustalimy raz na pół roku podczas mojej wizyty w kraju. Dlatego u mnie może to trochę dłużej potrwać. Ja nie jestem przeciwniczką in-vitro. Jestem przeciwniczką niektórych metod, które stosują kliniki. Często nie zajmują się leczeniem, a zarabianiem pieniędzy. IVF i IUI nie są bowiem rozwiązaniem problemu a jedynie pójściem na skróty. Nie ma ludzi zdrowych są tylko nieprzebadani. Pewnie, że cuda się zdarzają i nagle ciąża pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie i szczęściu często trzeba pomóc. Jednak nie koniecznie los wyręczać. Znam wiele osób które dzięki in-vitro mają dzieci i są mega szczęśliwe. W większości przypadków nie było szans na naturalne poczęcie i ja się wcale im nie dziwię. Ba ja też nie wykluczam tego. Może kiedyś my również się zdecydujemy na to kiedy zawiodą wszystkie inne opcje. Jednak póki są szanse i nadzieje na naturalne poczęcie, trzeba spróbować. Jest bowiem wielu ciążoopornych, którzy nie są po prostu dobrze zdiagnozowani. Czasami wystarczy wyeliminować taki malutki szczegół, który blokuje poczęcie, ale trzeba szukać. Wierzę dlatego, że się uda. I każdej parze polecam udanie się do dobrego naprotechnologa. Jeśli jesteście zainteresowani tematem dajcie mi znać w komentarzach.

Wpis o laparoskopii

Zapraszam Was do współtworzenia i obserwowania moich mediów społecznościowych. Im Was więcej tym większa motywacja dla mnie do tworzenia. Jeśli podoba Ci się u mnie zostaw po sobie ślad w postaci komentarza, kciuka w górę, lub serducha.

FACEBOOK

INSTAGRAM

ODCZAROWAĆ CIĄŻOOPORNOŚĆ – grupa dyskusyjna

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s