… czyli to co bezdzietni „nie z wyboru” kochają najbardziej
Kto się nie może doczekać tych cudownych spotkań rodzinnych przy wielkim stole, w pobliżu lśniącej choinki i łypiącego z półmiska karpia? Tych wszechobecnych wymownych spojrzeń, szeptów za plecami, litościwego poklepywania po plecach lub dobrych rad. Każdy kto zmaga się z problemem niepłodności zna to nad wyraz dobrze. To kwintesencja tego magicznego czasu jakim jest Boże Narodzenie. Sama wielokrotnie byłam główną bohaterką przedstawienia pt. „Jak zrobić dziecko; ciocia służy dobrą radą” Zrobiłam dzisiaj mały plebiscyt na najlepsze ciociowe porady. Wychodzą one bokiem szybciej niż obżarstwo świąteczne urośnie nam pupę i napompuje brzuch. Oczywiście tego typu teksty funkcjonują w gronie tych dobrych dusz z powodzeniem przez cały rok, ale święta to swoistego rodzaju zgrupowanie, kiedy słyszymy ich najwięcej.
-
„Musisz odpuścić, bo kuzynka ciotki stryjecznej Twojej babki po pół roku starań przestała o tym myśleć i zaszła”
-
(szept) „A Twój to się badał?, bo powinien się zbadać”
-
„Trzeba wierzyć, Bóg da”
-
„A Ty czemu nie jesz serniczka, znów jakiś bzdur się naczytałaś o tym że cukier szkodzi? Zobacz Kasia wcina i z trzecim w ciąży”
-
„A może Wy nie wiecie jak się robi? Wytłumaczyć Wam?
I oczywiście ja się zgadzam z niektórymi punktami, a w szczególności z tym że trzeba wierzyć. Tylko ile można słuchać tych samych sloganów rok w rok? Jak odpuścić i przestać myśleć o staraniach kiedy trzeba obserwować swój organizm i w odpowiednim momencie zacząć przyjmować hormony lub zastrzyki? Jak zapomnieć kiedy w co dziennej diecie musimy eliminować większość ulubionych potraw, bo gluten szkodzi lub insulina wywalona w kosmos blokuje owulację? Jak przejść do porządku dziennego patrząc na posiniaczony brzuch od igieł i spuchnięte żyły od oznaczania poziomu hormonów kilka razy w miesiącu?
Ktoś mądry znów powie, rzuć to wszystko i zobaczysz uda się. Pewnie, tylko że ja już takie etapy mam za sobą. Wiele razy obrażałam się na leczenie, lekarzy, los i całą staraniową otoczkę. Żyłam pełnią życia i współżycia. I jak widać efektów brak. Próbowałam też magicznej mocy ziół, wina, wakacji. Ojciec moich przyszłych dzieci jest super przebadany, prowadzi zdrowy tryb życia, łyka suplementy jak lekarz przykazał a żona podała. Pewnie są jeszcze metody, które moglibyśmy wypróbować. Akupunktura, tantra, joga czy seks na magicznych polach płodności jakiegoś starożytnego plemienia. To wszystko przed nami, ale niech to pozostanie w zaciszu naszej alkowy. My ciążooporni chcemy normalnie żyć i nie chcemy być stygmatyzowani i utożsamiani jedynie z tym że nie mamy dzieci. Założę się, że większość niepłodnych par spotkało się z tym, że ci dzietni znajomi czy krewni unikają spojrzeń lub wręcz spotkań? Tak jakby samo posiadanie przez nich dzieci miało nas zranić. Owszem informacja o trzeciej ciąży kuzynki, opowieść o tym, że ktoś wpadł, lub przechwałka przy tym świątecznym stole o słynnym „złotym strzale” powoduje lekkie uczucie w sercu, ale bez przesady. My nie jesteśmy inni i nie chcemy być wykluczeni ze społeczeństwa.
Apeluję w imieniu nas ciążoopornych!
Droga Ciociu, Wujku, Kuzynie
My dziękujemy za wszelkie komentarze i żarciki. Z całego serca dziękujmy za rady. My naprawdę bardziej umiemy w to wszystko co jest związane z niepłodnością jak wszyscy przy tym świątecznym stole razem wzięci. Nikt kto nie przeżył, choć w 1% tych dylematów, rozczarowań i zrezygnowania nie ma prawa się wypowiadać i radzić. Niech w te święta milczenie będzie złotem, bo jedna rada czy komentarz mniej dla nas ciążoopornych znaczy więcej. I jeśli radzicie nam abyśmy byli cierpliwi i wierzyli to my radzimy Wam to samo. Wierzcie w nasze powodzenie i cierpliwie czekajcie na wspaniałe wieści.
Zapraszam Was do współtworzenia i obserwowania moich mediów społecznościowych. Im Was więcej tym większa motywacja dla mnie do tworzenia. Jeśli podoba Ci się u mnie zostaw po sobie ślad w postaci komentarza, kciuka w górę, lub serducha.
ODCZAROWAĆ CIĄŻOOPORNOŚĆ – grupa dyskusyjna
WESOŁYCH ŚWIĄT
Oh jak ja sie odnajduje w tym poscie!
My jestesmy po trzech poronieniach. Na początku jak padaly pytania o dziecko odpowiadalam, ze „robimy swoje a Pan Bog wie kiedy jest najlepszu czas” albo „wszystko w swoim czasie”. W pewnym momencie zaczelam mowic prosto z mostu jaka jest sytuacja. Znajomi przestali pytac a rodzina modlila sie zarliwiej. Zaluje, ze wczesniej nie podzielilam sie doswiadczeniami. Byc moze byloby latwiej.
PolubieniePolubienie
O tak przywalenie z grubej rury z reguły pomaga. Dostałam kilka wiadomości że po przeczytaniu tego tekstu znalazły się osoby z otoczenia ciążoopornych które zrozumiały co nieco 🙂 jest zatem nadzieja
PolubieniePolubienie
[…] Święta święta, magia świąt, rad i pytań… […]
PolubieniePolubienie
Czytam i czytam. Tak to cała moja historia ,to moje, co przeszłam. I pomyślałam nie byłam sama. Trzymam kcuki za was wszystkie. Bo każdy kto pragnie tego promyczka słońca w rzyciu ,powinien go otrzymać. Mnie sie udało po kilju latach leczenia walki wielkiej straty dwóch aniołków. Zostałam mama dwóch chłopców. I to tylko dlatego że trafiłam w końcu do super lekarza który zna się na rzeczy. Przy dużej wytrwałości i wsparciu wzajemnym w związku .
PolubieniePolubienie
Wyrozumiałość dla drugiej osoby to podstawa. Gdyby nie wsparcie mojego męża i jego co miesięczne „będzie dobrze, kiedyś się uda” nie byłoby mnie tu. Zamknęliby mnie w pokoju bez klamek
PolubieniePolubienie
U nas są na etapie – „modlimy się za Was”
PolubieniePolubienie
My weszliśmy w etap „dobrze wiecie czego Wam życzymy”
PolubieniePolubienie
oj takkk, skąd ja to znam. Mnie najbardziej bolał tekst „nooo bo już niedługo będzie za późno”, a usłyszawszy to miałam lat 30..
PolubieniePolubienie
ooo tak zapomniałam napisać o tekście: „Nie denerwuj się masz jeszcze czas młoda jesteś” Słyszałm to przez pierwsze lata starań. Dzisiaj już nie słyszę takich komentarzy. Za chwilę zacznie się „Oj kochana zegar biologiczny tyka”
PolubieniePolubienie